I sprawdziło się przysłowie,
Młoda złapała haczyk...... i zaczęła tkać bransoletki z koralików.
Oczywiście sama wymyśla wzory, bo nie lubi nic robić wg schematu.
A tą oto bransoletkę o romantycznej nazwie " sernik" otrzymałam dzisiaj od córci.
A zaczęło się od zabawy, którą zorganizowałam dla Młodej i jej koleżanki.
Dziewczynki wykazały zainteresowanie robieniem własnej biżuterii.
Zaproponowałam im na początek technikę najprostszą,
tkanie koralikowych bransoletek na krośnie.
A tak wyglądał warsztat pracy, na początek palce były sztywne,
nitki się plątały, koraliki złośliwie uciekały z igły.....
Ale jak to młodość, palce szybciutko nabrały wprawy i ...wzmocnione tortem miętowo-czekoladowym dziewczynki zaczęły czarować swoje pierwsze bransoletki.
a oto pierwsza " czarna z diamentami " w środku - dzieło Młodej
druga " senikowa dla mamy " - dzieło Młodej ( wstała skoro świt!!!!)
trzecia z błyszczących metalicznych koralików (zdjęcie nie oddało połysku) dzieło koleżanki Młodej
Dziewczynki pracowały cały wieczór
( a ja naiwna myślałam, że po godzinie się znudzą!!!)
czekam teraz na następne lekcje, w planie mamy;
2-ga lekcja sznury koralikowe - dziergane szydełkiem
3-cia lekcja bransoletki szyte ściegiem peyote
To był bardzo przyjemny wieczór.
A to Młoda na spacerze w ocieplaczu wydzierganym przez mamę.