sobota, 30 grudnia 2017

Na zakończenie 2017 r

Przez pół roku nie odzywałam się na blogu a to wcale nie oznacza, że nic twórczego nie robiłam.
Przez te pół roku dziergałam, przędłam, farbowałam i tkałam.
Przez te pół roku było bardzo twórczo.

To może od końca:
                                                   Tkałam


I wykańczałam pięknie to co utkałam



I szyłam z tego co utkałam


Farbowałam


Przędłam


I dziergałam z tego co ufarbowałam i uprzędłam



I dziergałam z wełny, którą kupiłam z wzoru z Voga z 2015


I popełniłam dwa łapacze snów dla bliskich mi osób


i drugi

i zrobiłam pierwszą filcowana rzecz...malutką kuleczkę



i jeszcze mnóstwo innych rzeczy

sobota, 26 sierpnia 2017

Żadanica magiczna lalka i magiczny czas

Żadanica ta lalka ma jedno zadanie na całe swoje życie, dajemy jej to zadanie w trakcie jej tworzenia. Nie dajemy jej dotykać nikomu, nie malujemy jej oczu ani ust, ma nam pomóc osiągnąć jakiś cel a potem możemy jej pozwolić odejść.
Oto moja Żadanica, która zamieszkała w mojej sypialni.


Mam wrażenie, że moja Żadanica wiedziała jak chce wyglądać i jak chce być ubrana.


Warsztaty towrzenia Żadanic zorganizowała nam Kasia  znana jako Otylia z bloga naturalniekreatywna.pl


Magiczna lalka i magiczny czas, pochylone nad szmatkami i sznureczkami, zamilkłyśmy. Dla mnie czas się zatrzymał, moje dziecko tupało z radości. Kilka szmatek, żadnego szycia, pachnące suszone zioła jako wypełnienie i trochę sznureczków.


... i było trochę śmiechu

wtorek, 15 sierpnia 2017

Krajki tkane na tabliczkach

Oj, historii krajek i jak bardzo użyteczne były przez wieki nie będę opowiadała. A że tkano je niezależnie w wielu miejscach świata to fakt. Różne też były warsztaty można tkać poziomo, można pionowo,  można tworząc takie malutkie struny ze sznurka albo na tabliczkach z dziurkami. Tabliczki moga mieć różny kształt i można a nawet fajnie zrobić je samemu. Jest jeszcze bardko, ale to już taka nowocześniejsza forma tkania.


Nie wiedziałam również, że tkanie krajek to tak obszerna wiedza, jak w tkactwie na krosnach, tak i tu jest wiele sposobów tkania. Jedno jest pewne trzeba się skupić, bo wzór łatwo zgubić, myląc się w kolejności kręcenia tabliczek.


Takie tam wprawki, ale krajka jest cienka, mocna i już całkiem ładna. A zaczynałam tak:


Wzór widać i osnowe, a tej akurat nie powinno, są wyjątki w niektórych technikach ale nie tu.


Wrzuciłam zdjęcia na FB na grupę tkacką i od razu uzyskałam pomoc i wskazówki, dziekuję tkającym dziewczynom. Krajka zaczęła trochę ładniej wyglądać ta po prawej a ta po lewej to następna już całkiem prosta.


 Uzbrojona w trochę więcej wiedzy, postanowiłam zaszaleć i utkać coś na 24 tabliczkach. Niestety oznaczenie tabliczek było inne niż u mnie i uzyskałam mój autorski wzór "OSET". Nic im nie mówcie, tym od rekonstrukcji, ale mi się bardzo podoba ten wzór.


Krajka została zawieszona od uroku na moim warsztacie tkackim.


Krajek będzie zdecydowanie więcej, co mnie w tym fascynuje, mały warsztat, można zabrać ze sobą wszędzie, możemy tkać krótkie projekty i mamy szybki efekt, nie potrzeba dużo wełny, ale najbardziej wzory i kolorystyka.


A jak wykorzystać krajki, no tu musimy puścić wyobraźnię, to kawałek krajki na szyi mojego pieska, może będzie obroża.

Od prawej do lewej po kolei tak jak powstawały. Jeszcze trochę nieporadne, ale moje i sama się uczyłam.


wtorek, 1 sierpnia 2017

Walcząc z zapasami

Musiał kiedyś nadejść taki czas, że zakupy craftowe przejęły moją wolną przestrzeń do życia i przyszła refleksja, że to już nie jest normalne.
Taka refleksja skłoniła mnie do mocnego postanowienia, że czas to wszystko zagospodarować, czas zapanować nad zakupami materiałów, włóczek i innych kuszących przydasi. Stworzyłam listę, na której zaczęłam zapisywać potrzebne rzeczy craftowe, znalazł sie na niej w pierwszej kolejności nawijarka Bobin Winder, materiał nieprzemakalny na środek do torebki płóciennej, w ciagu tygodnia na mojej liście było 10 pkt. a cena zrobiła się z trzema zerami na końcu. Raz w miesiącu, co uważam za sensowne , mogę kupić jedną rzecz z listy, określiłam też limit wydatków. Nie zrażając się niczym nadal zapisywałam rzeczy do kupienia ale w trakcie zmagań, zaczęłam uważniej szperać po zakamarkach craftowych. 
Wszystkie zakupoholiczki craftowe pocieszam, że ten ból trwał u mnie 3 tyg, po czym ulotnił się.
Po czterech tygodniach nawet nie musiałam zagladać do listy, kupilam material na środek do dwóch toreb płóciennych. O pomyśle na torebki napiszę wkrótce.


A co wyszło z moich zapasów, przez ten miesiąc?

1. szmatki na pasiaki tkane, jestem w trakcie tkania następnych gałganiaków, mam jeszcze sporo tasiemek.


2. resztka materiału, ciekawe czy wiecie co to jest?


To woreczki z kieszonką w środku na odważnik oraz kłębuszek nitki
 Tkaczki wiedzą, że to niezbędna rzecz do tkania, to obciążenie do floating selvedge.
Do tej pory wisiały mało estetyczne torebki plastykowe, dlaczego?,
 bo nie miałam czasu usiąść i uszyć !



2. pokrowce na maszynę i coverlock. Od nowości używałam plastykowe pokrowce, nie wyglądało to ładnie a przecież marzyło mi się piękne miejsce do szycia!


ubranko do mszyny przemysłowej


ubranko do coverloca z kieszonką na przodzie

4. mały dywanik pod stopkę maszyny, bo żal wyrzucić kawałek materialu a tak ładnie tu wyglada



Polecam taka zabawę, mnóstwo radości i uwolnione zapasy.
To był pierwszy miesiąc, ciekawe ile czasu zajmie mi uwolnienie i zagospodarowanie wszystkiego.
I czy wytrwam !

czwartek, 27 lipca 2017

Tkany pasiak dla Nanduchy

Skończyłam mój pasiak i dałam w prezencie mojej Nadusi, on bardzo lubi prawdziwą wełnę i bardzo lubi wylegiwać się na pufie. 



Pasiak po praniu stał się bardziej zwarty, brzegi porobiłam supełki i podwinęłam na maszynie, czyli bez ozdób jak najprościej.


Nie wiem kto piękniejszy pasiak czy moja Nanducha. Ona sama od razu usadziła się na pufie to nie jest pozowane zdjęcie i zaraz będzie spała. Teraz jak pisze posta też siedzi na pufie cała szczęśliwa bo z robótek wełnianych na drutach zostaje usunięta siłą.


To na świeżo zdjęte z krosna, to ukoronowanie tkania, bo dopiero wtedy widzimy całą tkaninę i jej urok. Na kursach w Łucznicy prowadzonych przez Anię Bałdygę uczestniczyłyśmy w zdejmowaniu tkaniny wszystkie, wspaniały moment a czym dłuższa tkanina tym większe oczekiwanie i wzruszenie. Warto takie chwile przeżywać.

A tymczasem na krośnie zagościły " Dzieci z Bullerbyn"


wtorek, 25 lipca 2017

Waniliowe popduchy

Mam za sobą nowe doświadczenie, jak uszyć pokrowce na materace takie z suwakiem, z tkaniny impregnowanej?


Poradziłam sobie, widać na załączonym obrazku, przekopałam cały internet i znalazłam dwa tutoriale.
Początkowo wybrałam metodę zszywania boków a dopiero potem przyszywałam górę i dół.
U mnie nie zdało to egzaminu, czułam, że nie panuje nad materiałem, że krzywo zszywam przy rogach, a to miałam za mało a to za dużo  po którejś stronie. Niby wszystko wyszło znośnie ale było to męczące.


Po trzech poduchach odpuściłam i zaczęłam w innej kolejności:
1. KROK do jednego z boków doszywałam suwak


2. KROK do boku z suwakiem doszywałam górę i dół, leciutko to tylko proste brzegi


3. KROK, doszywałam dwa boki po prawej i lewej stronie boku z suwakiem, najpierw krótszy bok potem dwa dłuższe do góry i dołu poduchy. I zostawał mi ostatni boczek, widać na obrazku, że jest równiutko.


4 KROK jak możecie się domyślić, doszywałam ostatni bok i tu też są dwa sposoby. Pierwszy, z którego zrezygnowałam, najpierw dwa krótsze boki a potem dół i góra, tych kilka mm różnicy i kłopot. Drugi sposób najpierw dłuższe boki czyli góra i dół, a potem krótkie, które dawały więcej możliwości aby zebrać różnice.


W sumie poduchy wyszły świetnie, tak mi się dobrze szyło, że mając sporo materiału uszyłam zapasowe na siedzenia.

Wniosek, praktyka czyni mistrza, trzeba kilka razy coś powtórzyć, żeby wypracować najlepszą metodę szycia.

Poduchy i materiał, a szczególnie kolor tego materiału piękne.  Ale szycie zdecydowanie ułatwiła mi maszyna przemysłowa. Wiem, że do domowego szycia to może przesada, ale kupiłam, pomimo, że spotykałam się wsród bliskich  z lekkim uśmiechem, co miało chyba oznaczać, że to się leczy.


 Zobaczcie na to cacko i tak samo ma piękny kolor, ale to jeszcze nic!


Zobaczcie dodatkowe stopki a ta ostatnia niespodzianka do pikowania!!!!
O niej będzie pewnie wkrótce cały rozdział, ale to jeszcze nie ta chwila.

Pozdrawiam cieplutko i idę szyć



wtorek, 18 lipca 2017

Tkane paseczki z wełny gobelinowej

Na moim krośnie zagościła wełna gobelinowa  z Hobby-welna, kupiłam kilka zestawów, są posegregowane kolorystycznie i zdecydowanie nabierają blasku w tkaninie. Wełna gobelinowa jest szorstka, ale do tkania pasiaków idealna.
Osnowa to nici bawełniane
Wzór płócienny. 
Krosno Glimakra 4 nicielnicowe.
Polecam to krosno nawet początkującym, cztery nicielnice dają mnóstwo możliwości. Można zatrzymać się na tym sprzęcie na kilka lat, zanim apetyt urośnie na 8 albo 16 nicielnic. Ja sobie nie wyobrażam jeszcze jakie możliwości daje 16 nicielnic, nawet nie znalazłam książki z takimi wzorami, ale wszystko przede mną.



Miałam początkowo zrobić kapę na jednoosobowe siedzisko, ale tak fajnie mi się tka, że już mam ponad metr tkaniny i nie chce mi się przerywać. Do tkania używam rozpinacza, ma on za zadanie pilnować szerokości tkaniny, bo trzeba mieć dużą wprawę w osnuwaniu krosna, w odpowiednim naprężeniu osnowy, żeby tkanina trzymała szerokość. Rozpinacz kupiłam z krosnem, ale nie miał drucika do ustawienia szerokości, więc jako osoba kreatywna posłużyłam się plastykowym drutem, który mnie kuje w czasie pracy.


Rozpinacz ma bardzo ostre zęby, to właściwie już zabytek z lat 70-tych. Moje krosno też ma już tyle lat, kupiłam je w  w sklepie Antik, przyszło kompletne i miało taki ładny zapach. Czasami myślę, że wszystkie te tkaczki pomagają mi w osnuwaniu mojego krosna, bo uczyłam się podstaw sama i sama osnuwam moje krosno, opracowałam kilka sposobów, aby dobrze naprężać niteczki. Pierwszy raz osnułam je od przodu do tyłu, ale zdecydowanie wolę snuć od tyłu do przodu, szczególnie jak mój syn zrobił mi separator, który znacznie ułatwia snucie tym sposobem.


Paseczki tkam trochę spontanicznie, nie rozrysowałam wzoru, więc nie wiem jaki efekt uzyskam. Musze popracować nad warsztatem, nad etapem przygotowania, nad rysowaniem wzorów, ale nie mam pojęcia jak przymuszę się do liczenia ile metrów nitki potrzebuję. Rysuje mi się to niezwykle skomplikowanie. 
Wprawne oko wychwyci skazę, za późno ją zobaczyłam i już nie umiałam naprawić.


Czy taki widok to nie poezja?


krosno, kawa zbożowa i audiobook.... oaza spokoju. O i jakaś ruda owieczka się tu plącze. 

piątek, 16 czerwca 2017

Lniana spódniczka

Nadal będę tu cała w zachwytach nad blogiem Joulenki, od dawna chciałam uszyć spódnicę a la Joulenka. Miałam czarny len z domieszką wiskozy i trochę wolnego czasu, rozpoczęłam powoli, rysowałam i mierzyłam dokładnie, szłam krok za krokiem z instrukcją umieszczoną na jej blogu.


Materiał to czary len z domieszka wiskozy, z tych grubszych. Moje maszyny oceniły materiał wysoko, szyły zgrabnie i płynnie, nie marnowałam, więc czasu na ich regulowane.


Na tyle paska dałam gumkę między kontrafałdami, materiał wydawał się za ciężki, żeby utrzymał ten luźny kawałek pod związanym paskiem.


Spódniczka jest krótsza niż w oryginale, do kolana.


To jet jeden z pierwszych etapów, każdy kawałek wykroju zabezpieczyła, na overlocku i dokładnie rozprasowałam.


Kontrafałdy to chyba najtrudniejsze wyzwanie, bo trzeba uważnie je pospinać, tak aby potem przy
pasku nie rozchodziły się.


Spódnica jest zgrabna, ma piękne detale, len daje przewiewność, w sumie bardzo jestem zadowolona z szycia i efektu. Czekam na rozpoczęcie szkoły szycia a la Joulenka, będzie pewnie więcej tak prostych rzeczy do uszycia.