czwartek, 27 lipca 2017

Tkany pasiak dla Nanduchy

Skończyłam mój pasiak i dałam w prezencie mojej Nadusi, on bardzo lubi prawdziwą wełnę i bardzo lubi wylegiwać się na pufie. 



Pasiak po praniu stał się bardziej zwarty, brzegi porobiłam supełki i podwinęłam na maszynie, czyli bez ozdób jak najprościej.


Nie wiem kto piękniejszy pasiak czy moja Nanducha. Ona sama od razu usadziła się na pufie to nie jest pozowane zdjęcie i zaraz będzie spała. Teraz jak pisze posta też siedzi na pufie cała szczęśliwa bo z robótek wełnianych na drutach zostaje usunięta siłą.


To na świeżo zdjęte z krosna, to ukoronowanie tkania, bo dopiero wtedy widzimy całą tkaninę i jej urok. Na kursach w Łucznicy prowadzonych przez Anię Bałdygę uczestniczyłyśmy w zdejmowaniu tkaniny wszystkie, wspaniały moment a czym dłuższa tkanina tym większe oczekiwanie i wzruszenie. Warto takie chwile przeżywać.

A tymczasem na krośnie zagościły " Dzieci z Bullerbyn"


2 komentarze:

  1. w temacie krosna to ja laik jestem :) ale pasiak i psiak z nim tworzą fajną całość :) ciekawi mnie jak sobie poradzisz z usuwaniem sierści z tego pasiaczka ;) bo mój pies pewnie by się wytarzał w takim kocyku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pudle i shitzu nie lnieją, mają włosy, trzeba je Czesać i podcinać. Nie mam sierści na dywanach, oczywiście brudzą łapkami.

      Usuń