Przedstawiam wam mojego pierwszego lopapeysa w koniki.
Dla stałych czytelników przypominam, że już było jedno zdjęcie czapki, tam córcia uciekała przed aparatem, wczoraj postanowiła robić dziwne miny. To dzisiaj złapałam ją na koniu, tak była skupiona na nauce skakania, że nie zwracała uwagi, że fotografuje. Konik jest inny, nasz odpoczywał.
Sweterek pomimo wrażliwości właścicielki sprawuje się dobrze, widocznie nie gryzie, a do tej szorstkości można się przyzwyczaić.
Zachęcona użytecznością sweterka, dziergam zapamiętale sweterek dla Młodego.
Mam jednak wrażenie, że chyba wzięłam za duży rozmiar, więc mówię do Młodego:
Ja: " Wiesz boję się, że za duży rozmiar dziergam, ale już mi się nie opłaca pruć, damy go .... w prezencie, a tobie wydziergam następny"
Młody " Jak to to .... będzie miał sweter a ja będę musiał czekać?!"
Rośnie dziewiarskie serce.
Oby takich odbiorców moich robótek więcej.
No to ja też chcę taki sweterek z konikami:))))) Prześliczny jest i szybko zrobiłaś:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZachwycam się sweterkiem i modelką. Świetne zdjęcia zrobiłaś, doskonałe ujęcie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAleż Twoja córka pięknie wygląda!!! Te zdjęcia mnie nigdy nie znudzą!!!
OdpowiedzUsuńPs. Cieszę się, że syn nie może się doczekać Lopapeysa, normalnie miód na moje uszy!
Dziękuję!
Zazdroszczę jej tego konia i jeżdzenia, oh...
OdpowiedzUsuńA sweter piękny, w sam raz klimatem stajennym się wpasowuje. I jak czytam wpadasz w manię loopeysową :)
Piękny sweter! Ta wełna naprawdę świetnie się prezentuje. Szkoda, że pewnie nigdy jej nie kupię - jestem okropnie wrażliwa na podgryzanie:(
OdpowiedzUsuńŚwietny!
OdpowiedzUsuń