Moja przygoda z rękodziełem zaczęła się w 80-tych latach,
a może jeszcze wcześniej.
Czy pamiętacie Anitex? Oj, nadziergałam się sweterków z tej włóczki.
I wełna owcza, drapiąca, ciepła, nierówna z sianem wkręconym w nitkę?!!!
Dziergałam z przyjemności samego dziergania, ale również z konieczności.
Sklepy świeciły pustkami, albo dziewiarstwem masowym,
a ja chciałam mieć coś swojego, niepowtarzalnego.
I oto moja rodzicielka odwiedziła mnie w sweterku mojej produkcji.
Jestem zaskoczona swoją własną techniką dziergania, a przecież nie było internetu, kolorowych czasopism dla dziewiarek. Uczyłyśmy się od siebie, podpatrywałyśmy ściegi na sweterkch w zatłoczonych autobusach, wymieniałyśmy się wzorami rozpisanymi na kartkach.
Rękawy wrabiałam na prosto, chociaż pamiętam, że wyrabiałam również
główkę rękawa. Nie wiedziałam wówczas, że można zrobić sweterek
w całości, więc wszystko pracowicie zszywałam.
I zbliżenie, popatrzcie jakie piękne bąbelki, jestem zachwycona.
I teraz powrót do obecnych czasów, skończyłam dla mojej rodzicielki ocieplacz.
Miał być koniecznie w liliowych kolorach i "nie taki duży"
Troszkę pokombinowałam ze ściągaczami.
Dla Basi zdjęcie mojego makowego tortu.
Tort jest przełożony własnej roboty konfiturą pomarańczową
i obficie nasączony likierem pomarańczowym.
A tło to własnoręcznie wyhaftowany obrus, ma też około 30 lat.
Jest duży i ma szachownicę gdzie białe pola mają różyczkę.
Ale się wspominkowo zrobiło :))) W tamtych czasach żeby się ładnie, ciekawie ubrać, trzeba było nie tyle mieć kasę, co pomysł i zręczne ręce... też robiłam z kryzysowych włóczek takie cuda z warkoczami, bąbelkami, aplikacjami, też wszywałam rękawy, też nie znałam różnych dziewiarskich sztuczek, ale ciuchy miałam można powiedzieć haute couture, bo projektowane i produkowane w pojedynczych egzemplarzach :)))
OdpowiedzUsuńPiękny ten sweter dla mamy!
Powspominać warto. Sweterek faktycznie wyszedł i jest noszony a to najważniejsze.
UsuńWprawdzie to wspomnienia z dzieciństwa i wczesnej młodości, ale pamiętam i anilanę, i śmieci wydłubywane z wełnianej nitki. Wiskozę jeszcze pamiętam, która po pierwszym praniu stawała się bezkształtnym worem i Mama Ma nauczyła mnie robić ją z maszynową nitką, żeby jednak trzymała formę, choć mniej więcej :)) Dziewiarskich sztuczek nie znałam żadnych! :))))
OdpowiedzUsuńSweterek robi wrażenie, Te bąbelki wyglądają perfekcyjnie!
A łączenia z nitką nie znałam. Ja najbardziej lubiłam Anitex, ale nie mam pojęcia co jest w jego składzie. Pewnie duźo sztuczności z bawełną.
UsuńSehr schöne Jacke!
OdpowiedzUsuńCrissi
Danke Sehr
UsuńMam tak samo - zastanawiam się skąd znałam pewne techniki kiedyś i że chciało mi się dłubać pieczołowicie np rękawiczki z pięcioma palcami na pięciu drutach i w dodatku mieszając różne kolory. Nie przyszłoby mi do głowy, że można zrobić cały sweter od góry i bez zszywania, a jednak potrafiłam tak pozszywać, że wyglądało idealnie. Uczyłam się z książek i niemieckich gazet. Kiedyś również szydełkowałam i haftowałam, dzisiaj kompletnie tego robię. Nie zachował się żaden mój sweter, ale mam kilka zdjęć i na nich widzę całkiem inną siebie :))) To niesamowite, że Twój sweter nadal tak świetnie wygląda. Wykonałaś go wspaniale !
OdpowiedzUsuńTo zasługa mojej rodzicielki i jej przepastnych szaf.
UsuńMiło czyta się jak to kiedyś było, mam też nieodparte wrażenie, że Polki są nad wyraz zaradne od zawsze! I już ;) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem zdania, że kiedyś robienie na drutach wcale nie różni się od dzisiejszego. Tak samo jak i kiedyś zarówno dziś wykorzystuje się włóczkę z lnu https://alewloczka.pl/pl/c/Wloczki-z-lnu/17 która jest jedną z najlepszych włóczek.
OdpowiedzUsuń