Jeszcze się trochę marszczy przy szyi ale po praniu rozprostuje się i wygładzi.
To jest dół, owieczki stoją w szarym przybrudzonym śniegu, pewnie gdzieś przy drodze.
To jest góra, owieczki leżą w białym puchatym śniegu.
Rękawy i dół swetra zaczynają się paroma rzędami lettlopi czarnej.
Ściągacz przy szyi jest biały.
A takie były początki, dawno to było wiosną, ale wełna tak grzała, że na wykończenie sweterek czekał do jesieni.
A teraz do kąpieli i czeka nas sesja zdjęciowa, może mi się uda namówić młodych filmowców do zrobienia sesji, oni mają świeże pomysły i dobre aparaty.
Niezłe stadko do Ciebie przytupało:)) Trzymam kciuki za sesję:))
OdpowiedzUsuńPamiętam jak powstawały pierwsze owieczki, wydaje się, że zupełnie niedawno :) Z niecierpliwością czekam na sesję. Moja lett-lopi nabiera mocy urzędowej, ale na pewno powstanie z niej Lopapeysa :)
OdpowiedzUsuńanbini
:) Cudny!! Kocham te owieczki! Z niecierpliwością czekam na sesję :)
OdpowiedzUsuń