Atmosfera wspaniała, gałganków mnóstwo, inspiracji jeszcze więcej.
Tym razem uczyłyśmy się nowej techniki confetti, można sobie poszaleć jak za dobrych dziecięcych czasów. Szykujemy kanapkę i potem czeka nas frajda sypania drobnych skrawków materiału tak aby uzyskać obraz,a z sali lecą lekkie okrzyki "o jak fajnie!". Potem już przychodzą poważne rzeczy, nakładanie tiulu, organzy, pikowanie i oczekiwany efekt końcowy.
Mój obrazek, do efektu końcowego ma jeszcze trochę daleko, ale tyle udało mi się uszyć na zajęciach.
Mój obrazek wyszedł jakiś taki trochę bez pomysłu, ale poszłam na żywioł, szczerze to ja nie miałam pomysłu i postanowiłam sobie zaszaleć tak z głowy. To pierwotna wersja:
Ten skrawek bladego różu to miał być wiosenny poranek, ale to nie wyszło fajnie. W domu przez przypadek obraz zawiesiłam do góry nogami i to jest to, zamiast poranka wyszła noc i odbijający się księżyc w sadzawce.
A tu moje zdjęcie przy pracy:
Z zazdrością patrzyłam na obrazki dziewczyn, szczególnie podobał mi się obrazek autoportret jednej z kursantek i łąka z makami.
Ale nie poddaję się, jak tylko zacznie wszystko kwitnąć na mojej działce to zrobię obraz tą technika inspirując się rzeczywistością.